Nigdy nie wiedziałam, co mi się podoba. To znaczy wiedziałam, że coś mi się podoba, a coś nie podoba, ale jakoś nie mogłam się na jeden kierunek podobania nastawić. Kiedyś odkryłam, że do bólu podoba mi się stary biały fajans... wzruszyłam więc na poszukiwania i nabyłam porcelanę w kwiaty... Efektem poszukiwań eklektycznej szafy był zakup secesyjnej bieliźniarki. Kiedy już odkryłam, że kocham secesję, trafił się indyjski parawan... Moje cztery kąty to totalny miszmasz. Wychowałam się w rodzinie dość konserwatywne nastawionej do wystroju wnętrz. Większość mieszkań przypominała raczej antykwariaty. W takim otoczeniu człowiek wie, czuje każdą komórką jestestwa, że nie uchodzi trzymać łokci na stole, garbić się, drapać, czochrać, marudzić, snuć w rozlazłych dresach i pić z obitego kubka...jednym słowem - do bani. Za to zaczyna pożądać artefaktów, których ma nie ruszać. Dzbanków przywiezionych z Berlina przez prababkę, zasuszonego krokodyla, wachlarzy babci ze strusich piór, dz...
O rzeczach jednocześnie zbędnych i niezbędnych, niekoniecznie użytecznych, chociaż niewątpliwie użytkowych. O tym, co zagraca cztery kąty i jednocześnie czyni z nich dom. O wnętrzu w starej kamienicy. I o zbieraniu przedmiotów nadgryzionych zębem czasu.