Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2018
Co się polepszy, to się po...ten tego. Kiedy człowiek myśli, że jest fajnie, w drewnianym kościele cegła mu na łeb spada. A że po dobrym ciosie w głowę czuję się nieco zamroczona, to mam trudności ze zogniskowaniem wzroku na rzeczach tak do życia koniecznych, jak na ten przykład fidrygałki... Ale w końcu otrząsnąć się trzeba, ogarnąć, a i nastrój jakoś podreperować...tym bardziej, że jeszcze jesień zaatakowała, i humoru żadną miarą poprawiać nie zamierza.  Podobno nic tak nie cieszy, jak zakupy. Niestety ostatnio do złomu i fajansu szczęścia nie miałam, bardzo oszczędnie więc nabyłam kolejną, za to jak zwykle niezbędną,  wazę, sosjerkę i dzbanek. Robiło to z nieznanych powodów za komplet, chociaż dzbanek z innej fabryki i w dodatku conajmniej dwadzieścia lat starszy... Na china blau nie zwracajcie proszę uwagi, stoi na blacie chwilowo, etatowo, jedynie w celu tegoż blatu zagracenia... Chcąc sobie jednak nastrój poprawić, przystąpiłam do szperania w necie. Niestety nijakiej okaz

Wrześniowa Wigilia, czyli czysta komercja

Jestem obecnie poszukującą kobietą drogi, poszukuję dowiem kreacji mocno wyjściowej i w tym celu włóczę się po różnych dziwnych galeriach handlowych. A że w moim miasteczku takowych obiektów nie uświadczysz, muszę wzruszać w drogę do większych i w galerie handlowe zasobnych miast. Efektem tychże podróży są oczywiście zakupy. Niestety, im dłużej oglądam ciuchy, tym mniejszą mam ochotę na zakup jakiejkolwiek kiecki. I coraz częściej znosi mnie z kursu w kierunku typowych sklepów dla miłośników zagracania, opatulania i udziwniania wnętrz, czego efektem było poszukiwanie kreacji w miejscach typu English Home, Home & You, Zara Home, H&M Home... Bawiłam się całkiem nieźle do momentu, w którym mąż stwierdził, że niczego, co ma Home w nazwie już nie odwiedzimy, żadnego kocyka, pościeli ani wianka już nie kupimy i zaczniemy znowu sklepy ukierunkowane na odzież odwiedzać... Coby jeszcze w tych sklepach coś było, coby mi do serca przypadło, albo się chociaż na różnych częściach ciała nie

Niespodziewany koniec lata

Nastąpił koniec lata. Z dnia na dzień. Listopad. Z gradobiciem, wichrem i zimnem. Trochę szkoda, że we wrześniu... Ale jesień, ta paskudna, zimna i mokra też ma wiele uroku. To czas koców, książek, długich wieczorów, ognia w piecu, wiatru w kominie, świec, deszczu dzwoniącego o szyby... To czas spokoju, bez rozwrzeszczanych całodobowo turystów, bez uparcie śpiewających do rana słowików, które nie dają w upalne noce spać równie skutecznie, co turyści. Wrzesień w tej listopadowej aurze odszedł i nastał październik. Równie niepiękny. Wprawdzie podarowano mi jeden dzień pogody łaskawej, który wykorzystałam głównie na mycie okien, ale czuję, że dzisiaj to już chyba w piecu którymś napalę... Jesień jakoś przytępiająco na mnie wpłynęła, czego objawy mam różne, dziwne i głównie amnezją się  obawiające, chociaż i totalnym brakiem logiki mych poczynań. (Pogodą to sobie ku pocieszeniu tłumaczę, ponieważ wypożyczenie, po długim namyśle,  z biblioteki trzech tomów B. Sandersona, każdego z innej s