Dzisiaj Wigilia Bożego Narodzenia. Nikomu doradzać nie będę, jak owe święta przeżyć, tym bardziej, że jakoś duchowe ich przeżywanie nigdy mi nie wychodzi. Dzięki staraniom rodziny ten czas zamienia się w logistyczno - kuchenny survival. Pomylone prezenty, przypalone ciasta i kipiąca zupa grzybowa dopełniają chaosu źle zaplanowanego czasu wizyt i odwiedzin. Może dlatego zawsze bardziej cieszyły mnie przygotowania, niż same święta. Wprawdzie trudności z przypomnieniem sobie, gdzie rok temu upchnęłam ozdoby, lampki, bombki, czy inne fidrygałki wywołuje stan lekkiego podenerwowania, ale i tak dekorowanie cieszy najbardziej. Pomimo wszystko.
Co roku już od listopada przeglądam internet w poszukiwaniu inspiracji. I co roku marzą mi się Bożonarodzeniowe Święta w wersji eko, z nutą francuskiego klimatu...pełne mchów, starych ozdób, bieli i beżów, wstążek i świec... Widzę to i czuję oczyma mej duszy. I co roku podejmuję próby zrealizowania owej rozkosznej i kuszącej wizji aranżacji idealnej, jak na mnie bardzo minimalistycznej.
Staram się, naprawdę się staram, żeby osiągnąć coś zbliżonego do tego, co mi się w głowie uroiło.
I marzę o choince bez ozdób, albo ubranej tylko w lampki...
Żeby było jasno, lekko i zielono...
I co roku mi się nie udaje.
Mimo ogólnej, wcześniejszej zgody na "jedne święta inaczej" następuje bunt rodziny, niezmiennie zaczynający się od:
-ale jak to nie ubieramy choinki?!
-myślałam, że taka zostanie...
-taka łysa?
-jaka łysa? Przecież gęsta jest...
-i taka ciemna? Bez lampek?
-no lampki założymy...
- lampki to ja założę. Ty tylko rozplącz...
W tym roku Pannę Zieloną ubrał mąż. Piękna jest i tradycyjna. Jak zawsze. A i pokój mojej drugiej połowy udekorowany zgodnie z tradycją.
W efekcie końcowym moich i męża poczynań jak zwykle powstał totalny misz - masz, pomieszanie z poplątaniem, czerwienią i muchomorkiem. Niech więc będzie tradycyjnie, kolorowo i świątecznie, rodzinnie, wesoło i błyszcząco...
Pięknych i spokojnych świąt...
Co roku już od listopada przeglądam internet w poszukiwaniu inspiracji. I co roku marzą mi się Bożonarodzeniowe Święta w wersji eko, z nutą francuskiego klimatu...pełne mchów, starych ozdób, bieli i beżów, wstążek i świec... Widzę to i czuję oczyma mej duszy. I co roku podejmuję próby zrealizowania owej rozkosznej i kuszącej wizji aranżacji idealnej, jak na mnie bardzo minimalistycznej.
Staram się, naprawdę się staram, żeby osiągnąć coś zbliżonego do tego, co mi się w głowie uroiło.
I marzę o choince bez ozdób, albo ubranej tylko w lampki...
Żeby było jasno, lekko i zielono...
I co roku mi się nie udaje.
Mimo ogólnej, wcześniejszej zgody na "jedne święta inaczej" następuje bunt rodziny, niezmiennie zaczynający się od:
-ale jak to nie ubieramy choinki?!
-myślałam, że taka zostanie...
-taka łysa?
-jaka łysa? Przecież gęsta jest...
-i taka ciemna? Bez lampek?
-no lampki założymy...
- lampki to ja założę. Ty tylko rozplącz...
W tym roku Pannę Zieloną ubrał mąż. Piękna jest i tradycyjna. Jak zawsze. A i pokój mojej drugiej połowy udekorowany zgodnie z tradycją.
W efekcie końcowym moich i męża poczynań jak zwykle powstał totalny misz - masz, pomieszanie z poplątaniem, czerwienią i muchomorkiem. Niech więc będzie tradycyjnie, kolorowo i świątecznie, rodzinnie, wesoło i błyszcząco...
Pięknych i spokojnych świąt...
Tobie również:).....
OdpowiedzUsuńU mnie zaś z wyboru tradycyjnie i kolorowo tym razem:-)
OdpowiedzUsuńRozplątywanie światełek to jedna z tych rzeczy, które odkładam na potem.
Nie lubię i już:-)
Radosnego,świątecznego czasu:-*
Hania
Ja kocham kolorowe i tradycyjne święta:))))u Ciebie pięknie:))Pozdrawiam serdecznie i miłego świętowania życzę:)
OdpowiedzUsuńJakoś tak dotarło mi się rudziku na po świętach. To pewnie z przyczyny udzielania się po innych portalach. Teraz nadrabiam więc owe zaniedbanie życząc Ci wszystkiego dobrego w tym 2019 roku. Żyj dalej pięknie w Twoich magicznych wnętrzach w harmonii pomiędzy marzeniami i rzeczywistością.
OdpowiedzUsuńCo do stylu świątecznego wystroju, u mnie też wizja rozeszła się z realizacją. Miało być bardziej naturalnie, leśno, drewniano, szyszkowo a wyszło nader tradycyjnie, szczególnie na dole. Naturalność uratowały może pierniki. Jeszcze nie zjedzone:) Prościej jest na górze, ale to już czas zadecydował za mnie.
Noworoczne buziaki ślę:)))