Nadchodzi jesień. W tym roku wyjątkowo ciepła, sucha i słoneczna. Gdyby nie coraz krótsze dni, chyba bym jej nie zauważyła. A jednak świat się zmienia. Dojrzewają kasztany. Czerwienieją owoce dzikiej róży. Grzyby, wrzosy, chmiel, pierwsze zrudziałe liście i poranne mgły. Czas na zmianę dekoracji. Tylko, że jakoś nie czuję tej nadchodzącej pory roku. Mam za to wrażenie, że lato trwa od niepamiętnych czasów i w pewien sposób już mnie zmęczyło...
Tak naprawdę, to jedyną oznaką zmiany pór roku jest wcześniejszy zachód słońca. Wieczory już się wyraźnie wydłużyły, dając czas na myślenie o niebieskich migdałach w przytłumionym świetle witrażowych lamp, czytanie, grzebienie w necie. W ramach znalezienia inspiracji na zmianę dekoracji najłatwiej jest właśnie w necie grzebać, a że z jesiennym wystrojem zawsze miałam problem, grzebię ze zdwojoną energią, podziwiając białe wnętrza wypełnione białymi dyniami... Niektórzy twierdzą, że biel jest już demode, że mają dosyć takich samych, białych pomieszczeń. A ja jestem nadal zachwycona tym, co znajduję w necie- zniszczonymi białymi meblami, z których obłazi farba, ukazując surowe drewno. Niestety, te wnętrza są dla mnie całkowicie nieosiągalne. Po pierwsze, takie meble mi się nie trafiają. Po drugie, mąż z nieznanych powodów jest absolutnie przeciwny. Wprawdzie dawno, dawno temu, jeszcze przed ślubem, uzgodniliśmy, że nie będzie mi się w wystroje domowe wtrącał, ale niestety intercyzy w tym względzie nie spisaliśmy i żadnych dowodów na poczynione uzgodnienia nie mam. A po trzecie...no właśnie. Może, gdybym się uparła, ręce załamywała, albo pod nieobecność mojej drugiej, niewątpliwie lepszej połowy, ruszyła z pędzlem do ataku, to mieszkałabym w tej bieli. Ale, jakby się okazało, że to jednak nie jest dobry pomysł? Co bym zrobiła z przemalowaną na biało stertą mebli? Handlowiec ze mnie beznadziejny, więc mało prawdopodobne, żeby udało mi się owe ofiary mych działań sprzedać, a oskrobanie wszystkiego, coby wróciło do stanu wyjściowego, jakoś mi się nie uśmiecha... A może brak mi konsekwencji, może odstrasza mnie wizja wybierania wszystkiego w jednym kolorze, z wyjątkiem paru dodatków, które tą biel bezbrzeżną podkreślą... Tak naprawdę, to nie wiem. Zaczynam podejrzewać, że jest we mnie jednak jakieś umiłowanie ciapatości, misz-maszu, koloru... I strefa mroku. Zachwyt pełen dla wnętrz ciemnych, mrocznych i wypełnionych nasyconymi barwami. Na razie tkwię zawieszona pomiędzy bielą, a światem pełnych mocy kolorów. I nie mogę się zdecydować, czy uszyć białe dynie.
W zasadzie szycie warzyw, które rosną w mamy ogrodzie, jest chyba pozbawione sensu... Tylko, że te z ogrodu białe nie są.
Tak naprawdę, to jedyną oznaką zmiany pór roku jest wcześniejszy zachód słońca. Wieczory już się wyraźnie wydłużyły, dając czas na myślenie o niebieskich migdałach w przytłumionym świetle witrażowych lamp, czytanie, grzebienie w necie. W ramach znalezienia inspiracji na zmianę dekoracji najłatwiej jest właśnie w necie grzebać, a że z jesiennym wystrojem zawsze miałam problem, grzebię ze zdwojoną energią, podziwiając białe wnętrza wypełnione białymi dyniami... Niektórzy twierdzą, że biel jest już demode, że mają dosyć takich samych, białych pomieszczeń. A ja jestem nadal zachwycona tym, co znajduję w necie- zniszczonymi białymi meblami, z których obłazi farba, ukazując surowe drewno. Niestety, te wnętrza są dla mnie całkowicie nieosiągalne. Po pierwsze, takie meble mi się nie trafiają. Po drugie, mąż z nieznanych powodów jest absolutnie przeciwny. Wprawdzie dawno, dawno temu, jeszcze przed ślubem, uzgodniliśmy, że nie będzie mi się w wystroje domowe wtrącał, ale niestety intercyzy w tym względzie nie spisaliśmy i żadnych dowodów na poczynione uzgodnienia nie mam. A po trzecie...no właśnie. Może, gdybym się uparła, ręce załamywała, albo pod nieobecność mojej drugiej, niewątpliwie lepszej połowy, ruszyła z pędzlem do ataku, to mieszkałabym w tej bieli. Ale, jakby się okazało, że to jednak nie jest dobry pomysł? Co bym zrobiła z przemalowaną na biało stertą mebli? Handlowiec ze mnie beznadziejny, więc mało prawdopodobne, żeby udało mi się owe ofiary mych działań sprzedać, a oskrobanie wszystkiego, coby wróciło do stanu wyjściowego, jakoś mi się nie uśmiecha... A może brak mi konsekwencji, może odstrasza mnie wizja wybierania wszystkiego w jednym kolorze, z wyjątkiem paru dodatków, które tą biel bezbrzeżną podkreślą... Tak naprawdę, to nie wiem. Zaczynam podejrzewać, że jest we mnie jednak jakieś umiłowanie ciapatości, misz-maszu, koloru... I strefa mroku. Zachwyt pełen dla wnętrz ciemnych, mrocznych i wypełnionych nasyconymi barwami. Na razie tkwię zawieszona pomiędzy bielą, a światem pełnych mocy kolorów. I nie mogę się zdecydować, czy uszyć białe dynie.
W zasadzie szycie warzyw, które rosną w mamy ogrodzie, jest chyba pozbawione sensu... Tylko, że te z ogrodu białe nie są.
Kochana! Ty nam tu nic radykalnie nie zmieniaj, bo co byśmy miały do podziwiania z opadniętą szczęką :) :) A poza tym, każde wnętrze ma swój charakter, pierwiastek swojej Pani. I tak być musi! W różnorodności piękno przecież... Ale zgapiać można. Ciut, ciut...zawsze można! Ja na przykład zgapię od Ciebie gałązkę dzikiej róży w słoju. Bo bardzo mi ta dekoracja przypadła do gustu. Tylko zakwas mi się skończy kisić :) Wtedy słój odzyskam! :) Bye! Pola :*
OdpowiedzUsuńStanowczo popieram swoją Przedmówczynię:-) Skoro wahasz się, to chyba oznaka, że nie do końca tę biel u siebie czujesz. Słuchaj tego wewnętrznego głosu:-) I też po gałązkę dzikiej róży ruszam do ogrodu:-)
OdpowiedzUsuńCałusy!
Hania
A ja cieszę się niezmiernie, że jesteście obie. I Rudzik i Hania. Każda z Was ma inny, ale każda niezwykle ( jak dla mnie) imponujący dom. Urządzone ze smakiem, w zupełnie innym stylu ale cudowne! Podziwiam każdą z Was z ogromnym szacunkiem. Za gust, smak a przede wszystkim za konsekwencję i serce jakie wkładacie w kreowanie Waszej przestrzeni. To cudne, że się tutaj wszystkie spotkałyśmy :) I że w ogóle Was poznałam. Pozdrawiam Pola :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKobiety najmilsze, to właśnie przez słuchanie owego wewnętrznego głosu taki miszmasz u mnie. Głos ten zdecydować się nie może i tak mnie raz w te, raz we wte na pokuszenie wodzi...
UsuńCieszę się niezmiernie, że zaglądacie. Dziękuję.
Zakochałam się w pierwszym zdjęciu. Cudnie u Ciebie i ja może coś odgapię. Myślę że ta różnorodność znakomicie do Ciebie pasuje. Serdeczności.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Pozdrawiam cieplutko 😘
UsuńZgadzam się z dziewczynami:)))Twoje wnętrza są urocze i zachwycające:)))jesienne dekoracje piękne:)))ja też troszkę jesieni do domu przyniosłam:))cieszę się z Twojego nowego wpisu:Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrowienia jesienne przesyłam. 🙂
UsuńKochana, rankiem przy kawie wypisałam pochwały, teraz niestety ich nie widzę, poleciały w niebyt. Nie zmieniaj wyglądu Twojego domu. Wiem, że machanie pędzlem to jedno z Twoich ulubionych zajęć, jednak teraz jest tak wyjątkowy i niepowtarzalny. Umiejętnie łączysz stare z trochę nowszym w taki sposób, że wystarczy spojrzeć na zdjęcie i już wiem, że jestem u Ciebie. Pewnie za jakiś czas poczujesz potrzebę zmian. Wszystkie zmieniamy się z czasem... Buziaki:)
OdpowiedzUsuńNa ten czas nie jestem jeszcze gotowa na tak drastyczne kroki. Nie czuję pewności, a chęć jedynie 😉😘
UsuńNajpierw meble, potem podłogi, wszystko na biało i odrapane. :)
OdpowiedzUsuńrudziku, mogę usunąć tę wizję :), teraz czynię próby.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta wizja, kusi, oj kusi...
Usuń