Jestem z miasta. Urodziłam się w mieście, wychowałam się, przynajmniej teoretycznie, też w mieście... Nic to, że było to o duże, przemysłowe miasto, które zaginęło gdzieś w pomroce ostatniego trzterdziestolecia. Teraz to zupełnie inne miejsce. Wtedy, dawno, dawno temu, nie zważając na lokalizację, głoszącą, że to ścisłe centrum, ludzie hodowali w przyblokowych ogródkach kury, króliki, a czasami owce i kozy. Niekoszone trawniki zarastały bylicami, wrotyczem i zdziczałym żytem, a ulice były brukowane... W kuchniach królowały westfalki, na salonach kaflowe piece, a rozkład jazdy głosił radośnie, że autobus odjeżdża co około godzinę... Nie mam rodziny na wsi. Nie jeździłam do babci, nie sypiałam na siennikach, nie biegałam boso po sadzie... Jestem z miasta, ponieważ urodziłam się w mieście. Kiedyś byłam z dużego miasta, teraz prowadzę małomiasteczkowy żywot w małym miasteczku...które bardzo przypomina moje wielkie miasto z przed lat. Tylko trawniki już skoszone. Przynajmniej niektóre. I kur brak. Za to kaczek tu dostatek. O poranku wykłócają się nad rzeką, w upalne dni z uporem zagłuszane przez słowika. I to chyba właśnie miasto wykształciło we mnie miłość do architektury, do starych kamienic, kościołów, mostów. I fidrygałków. W końcu nikt nie gromadzi takiej ilości zbędnych przedmiotów, jak zasiedziałe mieszczaństwo. Nikt inny nie upycha tak świetnie porcelany po kredensach, figurek w witrynkach, książek w biblioteczkach...nie zawiesza tak świetnie ścian Alpenlandschaftami. Czysty kicz, ale kicz rozumiany jako drogie i zbędne przedmioty, nie mające innej wartości niż ozdobna, nie służące niczemu, prócz cieszeniu oka.
Może, gdybym miała sad, zbierałabym jabłka...i zajęta produkcją przetworów, przycinaniem gałęzi, czy grabieniem liści, nie badałabym sygnatur porcelany.
A może i tak byłabym, jaka jestem. W końcu małe miasteczko mnie nie zmieniło 😁
P. S. Powiększyłam zdjęcia, mam nadzieję, że nie nadmiernie.
Może, gdybym miała sad, zbierałabym jabłka...i zajęta produkcją przetworów, przycinaniem gałęzi, czy grabieniem liści, nie badałabym sygnatur porcelany.
A może i tak byłabym, jaka jestem. W końcu małe miasteczko mnie nie zmieniło 😁
P. S. Powiększyłam zdjęcia, mam nadzieję, że nie nadmiernie.
A ja już czuję się zasiedziała w Twoim pięknym mieszkaniu. Przecież poznałam je jż dobrych kilka lat temu :) Wypiłam w nim już kilkadziesiąt wirtualnych kaw, hektolitry melisy przed snem i naoglądałam się, oj naoglądałam... Ku mojemu zadowoleniu .... Pozdrawiam Pola :)
OdpowiedzUsuń