Przejdź do głównej zawartości

Impas twórczy

Mam lenia. Czymś bym się zajęła, ale nie tym, co mam do zrobienia. Kanciapa wymaga zdecydowanej poprawy aranżacyjnej ścian. Tak to już jest, jak się wiesza co popadnie i gdzie popadnie...
Miałam dobrą wolę przystąpienia do działania, ale mi się skończyła, jak potłukłam szybkę od grafiki. Natura obdarzyła mnie całkowitym brakiem koordynacji ruchów i głębokim jak Rów Mariański lenistwem. Za to koncept zawsze jakiś świetny mi do głowy przyjdzie, typu po co chodzić dwa razy...
W zasadzie zawieszanie całych ścian fidrygałkami jest pozbawione jakiegokolwiek sensu. Tylko ramek do odkurzania i szybek do mycia przybywa. Ale wszystkiego po szafach upchnąć się nie da, czasami trzeba coś wyjąć, na przykład pamiątki z Francji, tym bardziej, że oprawione...


Koktajl z truskawek zdopingował mnie na tyle, że zmieniłam bieżnik na stole, tymże koktajlem umazany,  udałam się więc po wsparcie do męża, który na odczepnego, w ogóle chyba nie słuchając moich marudzeń, stwierdził, że najlepiej zrobić to w sierpniu... Dlaczego w sierpniu? Nie mam pojęcia...

Do sierpnia to ja nie wytrzymam, ale może najpierw do szklarza pójdę, tym bardziej, że jeszcze dwóch szyb w ramkach mi brakuje. Czasami myślę, że się powinnam na pleksi przerzucić...


Komentarze

  1. Bo to podobno jest tak, że jak facet mówi, że coś zrobi, to zrobi i nie trzeba mu co pół roku przypominać. Powiem Ci coś o moim mężu - jego boli każda dziura w ścianie, tak jakbym mu ją robiła w ciele. I ile ja się muszę nachodzić, naprosić, naprzymilać, moment przerwy w meczu czasem wykorzystam, żeby nie marudził za długo. A u Ciebie ....będziesz winna hronicznemu wytrzeszczowi moich oczu...przyrzekam...jak jeszcze trochę pooglądam to mi tak zostanie. Z każdym kolejnym zdjęciem uświadamiam sobie jak mi daleko do takiego stanu, ale mam wyzwanie. Ila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam własną, wstrząsająca metodę. Wyciągam drabinę, przedłużacz, kołki i haczyki. Ustawiam wszystko w miejscu docelowym i grzecznie pytam męża, czy mogę wziąć wiertarkę po jego ojcu... W ramach ratowania wiertarki mąż jest gotów wywiercić dowolną ilość dziur. Ewentualne zastrzeżenia są duszone w zarodku radosną informacją, że ja sama, chętnie, i że już wszystko sobie wyjęłam. Niestety kanciapa to ulubiony pokój męża i nie da się tam niepostrzeżenie rozpocząć przygotowań...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wzorki na porcelanie

Nie lubię gotować, ale lubię kuchnie. Cudze lubię, byle zagracone były i niesterylne. I swoją, odkąd w diabły wyeksmitowałam podobno wyjątkowo gustowny i ergonomiczny zestaw mebli z mdf - u, który na moje kilkuletnie utrapienie pozostawili poprzedni właściciele...  Być może źle rozumiem ergonomię kuchenną, ponieważ obecnie moja kuchnia jest idealnym przeciwieństwem zaleceń ogólnych na temat wygody i bhp użytkowania tego pomieszczenia, ale na razie żyję, oparzeń trzeciego stopnia nie odnoszę i nawet nieco mniej tłukę, niż przed przemeblowaniem. Gotuję chyba głównie z powodu możliwość używania zastawy stołowej. Zastawa stołowa to temat rzeka, wielki jak Ganges i Amazonka razem, wspólnie i w porozumieniu. Pisałam już o porcelanie china blau, teraz czas na wzór słomkowy i cebulowy. Z nieznanych i niezrozumiałych powodów są one ze sobą mylone. Wzór słomkowy,  Indisch  Blau, niebieski saksoński, pietruszkowy - to ten sam wzór, przedstawiający podobno kocanki, czyli drobne, ż...

Landszafty, oleodruki i reprodukcje... Cz. II

Miałam napisać o oleodrukach, zabieram się za to od dni kilku, ale jakoś mi nie idzie. Od wysokich temperatur mózg mi się lasuje, a oleodruk to temat poważny... Nigdy jakoś za tym rodzajem twórczości nie przepadałam, chociaż muszę przyznać, że trafiają się perełki wybitne, w ramach okazałych, prawdziwym złotem złożonych... Zacznijmy od początku - oleodruk to odbitka wykonana na papierze, płótnie lub innym materiale, wykonana w technice oleografii lub chromolitografii, bardzo popularna w XIX wieku. Oleodruki były obecne zarówno w miejscach publicznych, takich, jak kościoły, czy urzędy, jak i mieszkaniach prywatnych. Ich jakość zależała od staranności wykonania. Niektóre były dodatkowo ręcznie podmalowywane i zdobione porzez naszywanie koralików i tkanin, tłoczenie ornamentów... Najbardziej znane  "szkoły" oleodruków posiadające  własne zakłady produkcyjne, znajdowały się w Niemczech i Francji: Muller and Lose, Kamag, Otto Blocha... Można było je nabyć nie tylko w całej Europ...

Landszafty, oleodruki i reprodukcje... Cz. I

Landszaft. Słowo, którego ludzie używają, aby wyrazić swoją opinię na temat miernego malarstwa, pod ów epitet przy okazji podpięto też oleodruki... A przecież landszaft to po prostu obraz przedstawiający pejzaż. Nie mam pojęcia, cóż złego w pejzażach. Być może, nie niosąc ze sobą głębokiego przesłania, pejzaże są sztuką tylko cieszącą oko, ale dobry pejzaż jest po prostu dobry... A zły pejzaż cieszy czasami bardziej niż dobry, chociaż niekoniecznie oko... Trudno oczekiwać, żeby ściany  mieszkania przeciętnego obywatela o przeciętnych dochodach zawieszone były oryginałami Rembrandta, Vermeera, van Gogha... czy kto kogo i co lubi, ponieważ, nawet pomijając ceny, ilość dzieł wybitnych malarzy takie ekscesy uniemożliwia. Cóż więc zostaje? Zostaje to, co dostępne. A więc między innymi landszafty, kopie, oleodruki i reprodukcje. Reprodukcji nie lubię, nawet tych na płótnie. Dla mnie ich podstawową wadą jest brak faktury, zgrubień farby, śladów pędzla. Brak w nich ducha twórcy. Ot, tak...