Przejdź do głównej zawartości

Co to ja miałam...

Miałam dużo pisać. I dodawać dużo zdjęć. Z tym pisaniem to mam jednak problem. Co innego wypisywać głupoty, a co innego pisać na poważnie i w dodatku na temat. Po ostatniej próbie stwierdzam, że albo się będę baaardzo starać i ciężko pracować, albo zostanie mi jednak wpisywanie głupot. Od dwóch miesięcy wrzucam zdjęcia na instagram. Od dwóch miesięcy badam też dokładnie wrzucane tam zdjęcia i ich opisy. I im dłużej je badam, czytam i oglądam, tym bardziej pojmuję, że pisanie to jednak trudna sztuka. Odnoszę wręcz wrażenie, że u mnie proces twórczy przebiega bez rozumowania logicznego. Tak, jakby działały dwa poziomy. Jeden ciężko rozważa problemy świata doczesnego, a drugi intuicyjne przestawia, co popadnie, przemalowuje, przenosi, układa...
Czasami z kolei działanie jest całkiem świadome, ale rozpoczęte przypadkowo... Typowy przypadek: Teściowa chciała pisaki, żeby poprawić napis na płycie nagrobnej. Polazłam więc do plastycznego, dzielnie i ofiarnie, w straszliwym upale... W plastycznym, naszym, małomiasteczkowym, jest mydło i powiodło, w dodatku prawie wszystko sztuk 1. Przy okazji występują tam również artykuły szkolne. Nie wiem czemu, akurat teraz, w czerwcu, jakaś Pani kupowała córeczce tornister. Tornistry do wyboru były dwa, dziecko zdecydować się nie mogło... Stoję więc i patrzę, a tu farba - efekt betonu. Chcę. Chcę wypróbować. Zdecydowanie chcę. - Tak się podnieciłam, że zapomniałam o pisakach. Nabyłam ów cud w słoiku, przyniosłam do domu i utknęłam w martwym punkcie. No bo ponieważ, co ja mam tym pomalować? Drewno? Porcelanę? Cynę?  Bez sensu. Trzy dni przemyśleń i genialne odkrycie - doniczkę. Tu znów nastąpiło zatarcie, ponieważ nie mogłam się zdecydować, którą. W końcu decyzja zapadła. Zastanawiając się ciężko, co z tego wyjdzie, i co pocznę z doniczką, jak nie wyjdzie, przystąpiłam do dzieła.


Efekt, jak widać, całkiem betonowy. Muszę jeszcze coś przemalować, coby wypaprać. Ale nie wiem, co...

To samo ze zbożem. Samo się nasiało, koło stajni. Po nic mi było, ale takie ładne, pszeniczno - żytnie... Stoi sobie w kuchni, w słoju, Pusia się świetnie bawiła w trakcie wyrównywania...  Trochę się pruszy. Nie jestem do końca pewna, czy zdobi...






 Przeczytałam, co napisałam. Zamiast pięknego i mądrego posta o tym, jak używać farby efekt betonu, albo jak udekorować mieszkanie kłosami, wyszedł kolejny fidrygałek. Ale nic to, w końcu  na opakowaniu farby są dokładne wytyczne.     
                                     😁

Komentarze

  1. Kolejna moje miejsce hańby...papiernicze...dlaczego tam jest tyle ładnych magnesików, kubeczków ( w papierniczym, chamstwo !) kolorowych papierków, notesików, długopisów kwiatki. I nawet moja torba z napisem "Boże, spraw żebym kupiła tylko to po co przyszłam" nic nie daje - wyobrażasz sobie ? !!! Habazie..o tak...polne kwiatki, zboże, kulki chmielu, trawy, ze wszystkiego da się zrobić COŚ. A już KONIEC jak się pojawia nowy numer Werandy, Werandy Country, Sielskiego życia czy Moje mieszkanie, RLS mi się uaktywnia i latam jak ta głupia co tylko zobaczę fajnego to też po swojemu chcę zrobić i mieć.
    Wiesz co, pisz tak jak piszesz bo to część Ciebie, nie ma co się wymyślać,mnie się podoba...bardzo tu u Ciebie i zostanę i postaram się tych przydługich komentarzy nie pisać. Słowo. Ila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz przepiękne komentarze. Świetnie mi się je czyta. Pisz, proszę...
      Od papierniczych jestem uzależniona. Staram się tam nie chodzić i jednocześnie szukam pretekstu, żeby iść. Potem upycham w szafce cuda, typu efekt mchu, albo efekt rdzy. Albo poszukuję jakiegoś artefaktu, na którym można kolejną farbę kredową wypróbować...

      Usuń
  2. Rudziku, nawet nie wiesz jak mnie cieszy, że redagujesz bloga! Wow! To my jeszcze blogerkami jesteśmy! Ha, ha... Tak mają wielozadaniowe kobiety! Powodzenia! teraz nie mam czasu czytać ale wrócę i wracać będę! bye!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Redaguję nieszczególnie. Wręcz stwierdzam, że mam problemy z obsługą 😂. Po malutku może rozgryzę. A może nie... 🤔
      W każdym razie witam i przepraszam za niedostatki 😘

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wzorki na porcelanie

Nie lubię gotować, ale lubię kuchnie. Cudze lubię, byle zagracone były i niesterylne. I swoją, odkąd w diabły wyeksmitowałam podobno wyjątkowo gustowny i ergonomiczny zestaw mebli z mdf - u, który na moje kilkuletnie utrapienie pozostawili poprzedni właściciele...  Być może źle rozumiem ergonomię kuchenną, ponieważ obecnie moja kuchnia jest idealnym przeciwieństwem zaleceń ogólnych na temat wygody i bhp użytkowania tego pomieszczenia, ale na razie żyję, oparzeń trzeciego stopnia nie odnoszę i nawet nieco mniej tłukę, niż przed przemeblowaniem. Gotuję chyba głównie z powodu możliwość używania zastawy stołowej. Zastawa stołowa to temat rzeka, wielki jak Ganges i Amazonka razem, wspólnie i w porozumieniu. Pisałam już o porcelanie china blau, teraz czas na wzór słomkowy i cebulowy. Z nieznanych i niezrozumiałych powodów są one ze sobą mylone. Wzór słomkowy,  Indisch  Blau, niebieski saksoński, pietruszkowy - to ten sam wzór, przedstawiający podobno kocanki, czyli drobne, żółte, polne kw

Landszafty, oleodruki i reprodukcje... Cz. II

Miałam napisać o oleodrukach, zabieram się za to od dni kilku, ale jakoś mi nie idzie. Od wysokich temperatur mózg mi się lasuje, a oleodruk to temat poważny... Nigdy jakoś za tym rodzajem twórczości nie przepadałam, chociaż muszę przyznać, że trafiają się perełki wybitne, w ramach okazałych, prawdziwym złotem złożonych... Zacznijmy od początku - oleodruk to odbitka wykonana na papierze, płótnie lub innym materiale, wykonana w technice oleografii lub chromolitografii, bardzo popularna w XIX wieku. Oleodruki były obecne zarówno w miejscach publicznych, takich, jak kościoły, czy urzędy, jak i mieszkaniach prywatnych. Ich jakość zależała od staranności wykonania. Niektóre były dodatkowo ręcznie podmalowywane i zdobione porzez naszywanie koralików i tkanin, tłoczenie ornamentów... Najbardziej znane  "szkoły" oleodruków posiadające  własne zakłady produkcyjne, znajdowały się w Niemczech i Francji: Muller and Lose, Kamag, Otto Blocha... Można było je nabyć nie tylko w całej Europ

Zaginiony w akcji

Dawno nie pisałam. I to nawet nie brak weny ale entuzjazmu sprawił, że ciężko mi jakoś cokolwiek z sensem napisać. A entuzjazm zaginął w akcji, prawdopodobnie leży gdzieś pod stertą gruzu... Albo razem z gruzem został wyniesiony do worków na tenże gruz... Kocham stare budynki. Nic to, że tynk się sypie, podłogi trzeszczą, drzwi skrzypią... Do tej pory myślałam, że wszystko da się załatać. Albo polubić... I tu zaczyna się smutna historia zaginionego entuzjazmu. Dom z 1951 r. Przerobiona wersja willi z międzywojnia. Niby nic nadzwyczajnego. Beton, cegła, deski na podłogach... Ten budynek uświadomił mi jednak w pełni koszmar dawnych przeróbek, remontów i modernizacji. Kolejne worki ochydnych kafli z lat 70-tych, paneli z 90-tych, boazerii, płyt pilśniowych udających kafle, styropianu przylepionego w jakimś obłędzie do wszystkich sufitów...wymienionych na plastikowe okien i kaloryferów osaczających każde pomieszczenie... 15m2 i 22 żeliwne żeberka. A co. Pierwszy raz nie wiem, czy sobie p