Miałam dużo pisać. I dodawać dużo zdjęć. Z tym pisaniem to mam jednak problem. Co innego wypisywać głupoty, a co innego pisać na poważnie i w dodatku na temat. Po ostatniej próbie stwierdzam, że albo się będę baaardzo starać i ciężko pracować, albo zostanie mi jednak wpisywanie głupot. Od dwóch miesięcy wrzucam zdjęcia na instagram. Od dwóch miesięcy badam też dokładnie wrzucane tam zdjęcia i ich opisy. I im dłużej je badam, czytam i oglądam, tym bardziej pojmuję, że pisanie to jednak trudna sztuka. Odnoszę wręcz wrażenie, że u mnie proces twórczy przebiega bez rozumowania logicznego. Tak, jakby działały dwa poziomy. Jeden ciężko rozważa problemy świata doczesnego, a drugi intuicyjne przestawia, co popadnie, przemalowuje, przenosi, układa... Czasami z kolei działanie jest całkiem świadome, ale rozpoczęte przypadkowo... Typowy przypadek: Teściowa chciała pisaki, żeby poprawić napis na płycie nagrobnej. Polazłam więc do plastycznego, dzielnie i ofiarnie, w straszliwym upale... W plastyc...
O rzeczach jednocześnie zbędnych i niezbędnych, niekoniecznie użytecznych, chociaż niewątpliwie użytkowych. O tym, co zagraca cztery kąty i jednocześnie czyni z nich dom. O wnętrzu w starej kamienicy. I o zbieraniu przedmiotów nadgryzionych zębem czasu.