Co się polepszy, to się po...ten tego. Kiedy człowiek myśli, że jest fajnie, w drewnianym kościele cegła mu na łeb spada. A że po dobrym ciosie w głowę czuję się nieco zamroczona, to mam trudności ze zogniskowaniem wzroku na rzeczach tak do życia koniecznych, jak na ten przykład fidrygałki...
Ale w końcu otrząsnąć się trzeba, ogarnąć, a i nastrój jakoś podreperować...tym bardziej, że jeszcze jesień zaatakowała, i humoru żadną miarą poprawiać nie zamierza.
Podobno nic tak nie cieszy, jak zakupy. Niestety ostatnio do złomu i fajansu szczęścia nie miałam, bardzo oszczędnie więc nabyłam kolejną, za to jak zwykle niezbędną, wazę, sosjerkę i dzbanek. Robiło to z nieznanych powodów za komplet, chociaż dzbanek z innej fabryki i w dodatku conajmniej dwadzieścia lat starszy...
Na china blau nie zwracajcie proszę uwagi, stoi na blacie chwilowo, etatowo, jedynie w celu tegoż blatu zagracenia...
Chcąc sobie jednak nastrój poprawić, przystąpiłam do szperania w necie. Niestety nijakiej okazji tam nie znalazłam. Była wprawdzie przecudna maselniczka we wzór cebulowy, Miśnia...niestety cenę miała conajmniej adekwatną do urody.
W końcu doszłam do wniosku, że zima idzie, więc nabędę buty. Przy owym, internetowym z resztą, ale w zasadzie bezpiecznym, zakupie (moja ulubiona marka i wyprópowany sklep), wylazł ze mnie nastrój denny i mroczny...co zaowocowało dość śmiałym wyborem desenia.
Ale w końcu otrząsnąć się trzeba, ogarnąć, a i nastrój jakoś podreperować...tym bardziej, że jeszcze jesień zaatakowała, i humoru żadną miarą poprawiać nie zamierza.
Podobno nic tak nie cieszy, jak zakupy. Niestety ostatnio do złomu i fajansu szczęścia nie miałam, bardzo oszczędnie więc nabyłam kolejną, za to jak zwykle niezbędną, wazę, sosjerkę i dzbanek. Robiło to z nieznanych powodów za komplet, chociaż dzbanek z innej fabryki i w dodatku conajmniej dwadzieścia lat starszy...
Na china blau nie zwracajcie proszę uwagi, stoi na blacie chwilowo, etatowo, jedynie w celu tegoż blatu zagracenia...
Chcąc sobie jednak nastrój poprawić, przystąpiłam do szperania w necie. Niestety nijakiej okazji tam nie znalazłam. Była wprawdzie przecudna maselniczka we wzór cebulowy, Miśnia...niestety cenę miała conajmniej adekwatną do urody.
W końcu doszłam do wniosku, że zima idzie, więc nabędę buty. Przy owym, internetowym z resztą, ale w zasadzie bezpiecznym, zakupie (moja ulubiona marka i wyprópowany sklep), wylazł ze mnie nastrój denny i mroczny...co zaowocowało dość śmiałym wyborem desenia.
Pana z przesyłką oczywiście wypatrzyła sąsiadka.
- A co to do pani za paczka przyszła?
- Buty...
- Zalando?
- Nie, Rockmetalshop.
Za buty, jak wiadomo, można zapłacić kartą, mina sąsiadki - bezcenna...
I tak oto w zasadzie odzieżowo jestem na Halloween przygotowana. Po malutku zaczęłam też moje cztery kąty udziwniać i ustraszniać, groby rodzinne odwiedzać, chryzantemy do domu znosić... Ale nastrój grobowy jak się do mnie przykleił, tak trzyma, więc w mej radosnej zazwyczaj twórczości przeważa jednak mrok i ciemna strona mocy, nieco nekromancją zalatując.
W dodatku, po tym, jak się sztuczna pajęczyna zapaliła, dostałam zakaz dalszego owijania nią świeczników.
Na pocieszenie dwa kubki z TK Maxxa na nóżkach. Nie wiem, po co. Miałam już kubków nie kupować. Ze trzy kartony w piwnicy stoją zakubkowane do pełna.
I dynie, i chryzantemy...
Miałam też genialny projekt, polegający w dużej mierze na podarciu pewnego prześcieradła...ale mąż jakoś tak akurat trafił na przygotowania i prześcieradło po Babci Zosi wróciło do bieliźniarki w stanie niezmienionym. Nawet kupno gazy w dużym rozmiarze okazało się niewykonalne. Obleciałam wszystkie apteki, a największy dostępny kawałek to 1m2.
Na lampie zawisły wygrzebane na szybko koronki i łańcuch ze świecących szkieletów. Jak zwykle na szybko...chociaż miało być po malutku i z czasem na rozważania. No i dynie musiałam gdzieś poukładać, skutek, albo raczej efekt, średni, ale za to pod nogami się nie kulają.
U męża w kanciapie, przepraszam, w gabinecie, bardzo oszczędnie. Nie uzyskałam zgody na radosną twórczość, a że nastrój średni i weny brak, zamontowałam jedynie sugestię...
Na razie walczę w kuchni, i to nie z wystrojem, a z pożywieniem. Pozdrawiam więc z nad garów i strasznego Halloween życzę. Tym, którzy obchodzą, oczywiście.
Poproszę o zdjęcie całego zestawu ubioru z glanami :) Ciekawi mnie :) Są piękne! Pozdrawiam Pola
OdpowiedzUsuńNo to ja będę wypatrywała kogoś, kto w tych bucikach będzie defilował przez Plac Pokoju...Halloween jakoś przeszedł wyjątkowo grzecznie, furtka czysta, samochód nie usmarowany, nikt zresztą o poczęstunek się nie upominał... a tyle tego dobra halloweenowego było w sklepach.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Ciebie czytać:-) Pozdrawiam cieplutko,
OdpowiedzUsuńHania
Witam Cię serdecznie dopiero dzisiaj :)))ostatnio u mnie też tak jakoś bez weny a z różnym problemem:((bardzo lubię tu do Ciebie zaglądać i podziwiać:))buty fantastyczne:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuń