Miałam napisać o oleodrukach, zabieram się za to od dni kilku, ale jakoś mi nie idzie. Od wysokich temperatur mózg mi się lasuje, a oleodruk to temat poważny... Nigdy jakoś za tym rodzajem twórczości nie przepadałam, chociaż muszę przyznać, że trafiają się perełki wybitne, w ramach okazałych, prawdziwym złotem złożonych...
Zacznijmy od początku - oleodruk to odbitka wykonana na papierze, płótnie lub innym materiale, wykonana w technice oleografii lub chromolitografii, bardzo popularna w XIX wieku. Oleodruki były obecne zarówno w miejscach publicznych, takich, jak kościoły, czy urzędy, jak i mieszkaniach prywatnych. Ich jakość zależała od staranności wykonania. Niektóre były dodatkowo ręcznie podmalowywane i zdobione porzez naszywanie koralików i tkanin, tłoczenie ornamentów...
Najbardziej znane "szkoły" oleodruków posiadające własne zakłady produkcyjne, znajdowały się w Niemczech i Francji: Muller and Lose, Kamag, Otto Blocha... Można było je nabyć nie tylko w całej Europie, ale również w Londynie czy Nowym Yorku.
Oleodruki moim zdaniem są trudne w hodowli, nie tyle z uwagi na jakieś szczególne wymagania, ile problem, wpasowaniem ich w ogólny wystrój wnętrza. Po pierwsze, znajdują się za szkłem o dużej powierzchni, w związku z czym odbijają się w nich różne rzeczy, zdecydowanie utrudniając oglądanie, a po drugie... te poważnie są śmiertelnie poważne, te sielskie słodkie do bólu, a te religijne bardzo kościelne. W dodatku wisząc na słońcu blakną, zmieniając kolory. Mimo, że niektóre mają ponad sto lat, trudno uznać większość z nich za antyki. Mają jednak swoich wielbicieli. I chociaż za nimi nie przepadałam, to mam nadzieję, że zachowa się ich jak najwięcej, jako świadectwo "klimatu" tamtej epoki...
Zacznijmy od początku - oleodruk to odbitka wykonana na papierze, płótnie lub innym materiale, wykonana w technice oleografii lub chromolitografii, bardzo popularna w XIX wieku. Oleodruki były obecne zarówno w miejscach publicznych, takich, jak kościoły, czy urzędy, jak i mieszkaniach prywatnych. Ich jakość zależała od staranności wykonania. Niektóre były dodatkowo ręcznie podmalowywane i zdobione porzez naszywanie koralików i tkanin, tłoczenie ornamentów...
Najbardziej znane "szkoły" oleodruków posiadające własne zakłady produkcyjne, znajdowały się w Niemczech i Francji: Muller and Lose, Kamag, Otto Blocha... Można było je nabyć nie tylko w całej Europie, ale również w Londynie czy Nowym Yorku.
Oleodruki moim zdaniem są trudne w hodowli, nie tyle z uwagi na jakieś szczególne wymagania, ile problem, wpasowaniem ich w ogólny wystrój wnętrza. Po pierwsze, znajdują się za szkłem o dużej powierzchni, w związku z czym odbijają się w nich różne rzeczy, zdecydowanie utrudniając oglądanie, a po drugie... te poważnie są śmiertelnie poważne, te sielskie słodkie do bólu, a te religijne bardzo kościelne. W dodatku wisząc na słońcu blakną, zmieniając kolory. Mimo, że niektóre mają ponad sto lat, trudno uznać większość z nich za antyki. Mają jednak swoich wielbicieli. I chociaż za nimi nie przepadałam, to mam nadzieję, że zachowa się ich jak najwięcej, jako świadectwo "klimatu" tamtej epoki...
Tak, właśnie dla zachowania klimatu "tamtej epoki" mam ich dosłownie kilka ;-) Matka Boska z aniołami w owalnej starozłotej ramie ( dla tej ramy warto było go kupić), który uwielbiam i absolutnie chcę go mieć. Dwa obrazki "święte" Jezus i Maryja, w sepii, które zakupiłam specjalnie jako cudne wspomnienie dzieciństwa. W pobliżu mojego domu stoi kapliczka z 1921roku, właśnie w jej wnętrzu wisiały obrazy w tym stylu ( są tam do dzisiaj), a ona sama została cudnie zrewitalizowana przed dwoma laty. I jeszcze jeden sweet sielski-anielski ...do bólu...który w mojej sypialni kącikiem widać :-) I więcej raczej nie kupię. Moja próżność w tym zakresie jest w pełni zaspokojona. Buziaki :* Pola
OdpowiedzUsuńNie mam żadnego. Miałam św. Antoniego, który się mi w spadku po rodzinie dostał. Nawet go lubiłam, ponieważ był mocno zębem czasu nadgryziony, ale syn go zabrał. Ma też ogromną Matkę Boską po mojej prababci, przywiezioną, Francji. Resztę oleodruków szczęśliwie mama przygarnęła, i chociaż nie przeczę, że jej Matka Boska jest piękna, to mam nadzieję, że ta część schedy po przodkach mnie ominie... 😉
Usuń