Dzisiaj Wigilia Bożego Narodzenia. Nikomu doradzać nie będę, jak owe święta przeżyć, tym bardziej, że jakoś duchowe ich przeżywanie nigdy mi nie wychodzi. Dzięki staraniom rodziny ten czas zamienia się w logistyczno - kuchenny survival. Pomylone prezenty, przypalone ciasta i kipiąca zupa grzybowa dopełniają chaosu źle zaplanowanego czasu wizyt i odwiedzin. Może dlatego zawsze bardziej cieszyły mnie przygotowania, niż same święta. Wprawdzie trudności z przypomnieniem sobie, gdzie rok temu upchnęłam ozdoby, lampki, bombki, czy inne fidrygałki wywołuje stan lekkiego podenerwowania, ale i tak dekorowanie cieszy najbardziej. Pomimo wszystko. Co roku już od listopada przeglądam internet w poszukiwaniu inspiracji. I co roku marzą mi się Bożonarodzeniowe Święta w wersji eko, z nutą francuskiego klimatu...pełne mchów, starych ozdób, bieli i beżów, wstążek i świec... Widzę to i czuję oczyma mej duszy. I co roku podejmuję próby zrealizowania owej rozkosznej i kuszącej wizji aranżacji idealn...
O rzeczach jednocześnie zbędnych i niezbędnych, niekoniecznie użytecznych, chociaż niewątpliwie użytkowych. O tym, co zagraca cztery kąty i jednocześnie czyni z nich dom. O wnętrzu w starej kamienicy. I o zbieraniu przedmiotów nadgryzionych zębem czasu.